Trzecia
Rzeczpospolita buduje swoją tożsamość blisko ćwierć wieku. Dla pokoleń,
które ją powołały, to czas szczególnie trudnego poszukiwania własnej
drogi, czas ideowych wyborów i konkretnych rozwiązań, wreszcie to czas
niecierpliwości, konfrontacji założeń i rzeczywistości. Czym znaleźliśmy
spajającą ideę, być może cel, wokół którego można by budować
rzeczywistość Polski? Czy w czasach postpolityki można myśleć
kategoriami, które jakże często - nie tylko w politycznym dyskursie -
wielu wydają się przeżytkiem? Mdłą próbą czerpania z przeszłości? Wydaje
się, że odpowiedź jest twierdząca: tak, warto, a być może nawet jest to
konieczne, jeśli chcemy budować trwałą i spójną wspólnotę naszego
państwa. Wspólnotę działającą w różnych wymiarach, także tym światowym.
Inspiracje dla poszukiwania owej idei, a w przyszłości być może także
podstawowej wartości, odnaleźć możemy w rozumnym oglądzie otaczającego
nas świata i doświadczeniu przeżytej historii, nie tylko własnej.
Dlatego trudno nie postawić pytania, czy funkcji tych nie mogłaby
spełniać solidarność? W powojennym pięćdziesięcioleciu dwukrotnie stała
się ona wyznacznikiem kierunku działania. Chronologicznie rzecz ujmując -
- niegdysiejszych Wspólnot Europejskich i wiele lat później
„Solidarności". A współcześnie nie tylko kryzys ostatnich lat, lecz
także koniec XX wieku pokazały bardzo wyraźnie, jak bardzo jest
potrzebne nowe spojrzenie na człowieka i jego udział w życiu publicznym,
w życiu różnych wspólnot: narodowej, lokalnej i w końcu, patrząc z
perspektywy jednoczącej się Europy, wspólnoty europejskiej.